piątek, 30 listopada 2012

Czekając na wiatr ...

Tegoroczny listopad miał parę dni, które kusiły do wyjścia na zewnątrz. Był totalnie bezwietrzny. Mamusia jednak trzymała swoje dzieci w domu (stąd te dosyć powiedzmy regularne wpisy na blogu). Nie prowadzałam ich po dworze tudzież po polu ;). Zła mama! Znalazłam sobie nową rozrywkę. Śledzę stronę http://stacje.katowice.pios.gov.pl/monitoring/. Cóż właściwie cały listopad ma przekroczone wskaźniki pyłu zawieszonego PM10 w powietrzu na Śląsku.

Na stronie http://spjp.katowice.pios.gov.pl/aqi.aspx można przeczytać zalecenia:

"Należy unikać jakiejkolwiek aktywności na wolnym powietrzu. Dzieci, osoby w podeszłym wieku, kobiety w ciąży i osoby ze zdiagnozowanymi chorobami układu oddechowego czy krążenia powinny pozostać w domu. "

Kiedy byłam dzieckiem i wracaliśmy z wakacji w Łaziskach wiedziałam po zapachu, że już niedaleko do domu. Obecnie nie ma tego problemu. Elektrownia ma zamontowane filtry na kominach.
Problem niskiej emisji nie dotyczy tylko Śląska. Pewnie u nas jest to bardziej dotkliwe. Chociaż Kraków ma jeszcze gorzej.
I to pewnie tak jak z jazdą samochodem. Wiadomo, że trzeba przestrzegać przepisów, a jednak są łamane. Wiadomo, a może jednak nie, że to zanieczyszczenie obecnie to nie sprawa elektrowni, fabryk, bo te albo mają filtry, albo poupadały, ale tych małych kominów na dachach domów, przez które wylatuje świństwo. Do tego należy dodać bardzo niekorzystne położenie niektórych miast, w których chyba lepiej nie mieszkać, np. Rybnik.

Informacje na temat stanu powietrza są dostępne dla ludności. Dla Śląska informacje znajdziecie na tej stronie Sprawdź czy warto jeszcze oddychać
Osobiście mam dość tego smrodu, który wnoszę na ubraniach wchodząc do mieszkania. Tak więc czekam na wiatr, który wreszcie to przewieje...

Dla zainteresowanych taka zagadka- czy wiecie co to jest?



czwartek, 29 listopada 2012

Dzień darmowej dostawy - 3 grudnia 2012

Już po raz kolejny można skorzystać z darmowej przesyłki przy zakupach online.

Na podstawie regulaminu dostępnego na 
http://dziendarmowejdostawy.pl/regulamin-akcji/  w tym roku minimalna wielkość zamówienia to 20 zł.
Sklep, który przystąpił do tej akcji ma obowiązek wyzerować wszystkie koszty dostawy przy zamówieniach o minimalnej wartości brutto 20 zł, bez względu czy dostawa będzie pocztą, kurierem czy przez paczkomaty.
Jeżeli tak nie jest łamie regulamin.

Fajna sprawa jeżeli polujecie na coś małego przed zakupem czego wzbranialiście się ze względu na wysoki koszt przesyłki.

Pamiętajcie - zamówienie musi być złożone 3 grudnia 2012.

A wykaz sklepów biorących udział w akcji dostępny na stronie:

Wykaz sklepów biorących udział w akcji



środa, 28 listopada 2012

Uważajcie na karuzelki z pozytywkami!!

Zmęczony Tatuś odgrzebał karuzelkę na łóżeczko po Tiji i zamontował Niani. Niania się cieszy, bo coś jej tam przed oczami przemyka. Gaworzy sobie do kolorowych zwierzaczków. Sama radość.
Żeby zwierzaczki się kręciły trzeba je nakręcić. Słyszalna jest też wtedy charakterystyczna pozytywkowa melodyjka. I tu jest problem.
Niania ją chce. Tija nie. Za każdym razem kiedy ją usłyszy czy to oglądając baję czy będąc zajęta wszystkim innym podobiega do łóżeczka Niani krzycząc "ja nie cia, ja nie cia". 
Ona nie cia, a Niania cia. I co zrobić? Tłumaczymy Tiji, że też się nią bawiła. Testujemy czy chodzi tutaj o zwykłą zazdrość i włączamy inną pozytywkę w jakimś starym zegarku po dziadku. Tija również nie chce tego słyszeć.

W związku z tym, że karuzelka z pozytywką była jedynym źródłem tego typu dźwieków stwierdzam, że ma traumę z wszesnego dzieciństwa. 
Może za dużo się jej nasłuchała? :) Tak więc uważajcie :)

wtorek, 27 listopada 2012

Mam to w głowie

Jeżeli wierzyć w to, że dziecko po urodzeniu reaguje pozytywnie na znane dźwięki z brzucha mamy, to Niania powinna tak właśnie reagować na Lokomotywę Tuwima. Tija bez przeczytania jej tego wierszyka nie zasnęła więc Niania czy chciała czy nie słuchała jej co wieczór w moim brzuchu. 
A kto miał Tiji ładnie recytować? Mamusia. Tak więc mamusia o każdej porze może powiedzieć co tam, w którym wagonie się znajduje: banany, fortepiany i inne zwierzaki.
Tija naciągnęła Zmęczonego Tatusia na czytanie bajek na dobranoc. Zmęczony Tatuś przeczytał ich kilka po czym Tija stwierdziła, że jej mało i mama ma jej jeszcze przeczytać Lokomotywę. Rusza więc z łóżka w poszukiwaniu książeczki z Lokomotywą. Mówię jej, że nie trzeba, że mam to w głowie.
Tija podnosi oczy i z zaciekawieniem patrzy na moją głowę chyba w poszukiwaniu książeczki.

Tyle się jeszcze musi nauczyć ...

poniedziałek, 26 listopada 2012

Trwaj chwilo trwaj...

Czasami zdarza się taka chwila w ciągu dnia podczas której obie śpią. Panuje wtedy taka przeraźliwa cisza. Przeraźliwa? Może bardziej wspaniała cisza. 

Można spokojnie pozbierać myśli i w spokoju przygotować obiad, ogarnąć mieszkanie, wytrzeć podłogi, zrobić pranie, napisać e-maile, napisać listę prezentów świątecznych, napisać wpis na blogu.
No i można przeczytać jakąś książkę co by wreszcie się dowiedzieć jak te dzieci wychowywać i karmić, można pogimnastykować się, upiec ciasto.

Można w spokoju przejrzeć swoją szafę w poszukiwaniu ubrań, w które może jednak się wbiję, można przejrzeć ubranka dziewczynek i poodkładać te, z których już wyrosły.

Można również robić wiele innych czynności, które jednak ze względu na rzadkość wykonywania obecnie nawet nie przychodzą mi do głowy.

Można również wykorzystać tą chwilę i pójść spać. :) I to zrobiłam.

Czekoladowa piosenka nr 1. :)


Bombonierka, Basia Stępniak-Wilk


Kiedy tylko usłyszę w radio tą piosenkę uśmiecham się.
Piosenka ta ma już ładne parę lat, ale treści wciąż aktualne.
No i jest bardzo czekoladowa.
Przychodzą Wam do głowy jakieś inne czekoladowe czy słodkie piosenki?

niedziela, 25 listopada 2012

Czwarta nad ranem ...

Czwarta nad ranem. Niania kręci się w swoim łóżeczku i posapuje. Czas na karmienie. Napinam mięśnie brzucha, bo czuję, że krzyż może nie przeżyć podnoszenia ponad sześciokilogramowego szczęścia.
Karmię ją siedząc na skraju łóżka. Resztę zajmuje Zmęczony Tatuś i Tija. Właściwie Tija, bo Zmęczony Tatuś też przyklejony do skraju łóżka. Jeżeli ktoś mi powie, że spanie z dzieckiem w jednym łóżku to przyjemność - odpowiem, że dla mnie nie. Za często jej pięty lądują na mojej głowie.
Siedzę więc na tym skraju łóżka i myśli wędrują do kuchni. Zastanawiam się co tu ugotować na niedzielny obiad. Tija pewnie zje rosołek. O matko! Mięso jeszcze w zamrażarce!!!! Po karmieniu wyciągnęłam mięso i coś mnie tknęło, żeby sprawdzić czy mamy chleb na śniadanie. Oj kochana Nianiu dobrze, że się obudziłaś na to karmienie, bo chleb też był tylko w wersji zamrożonej. Te nocne karmienia czasem się przydają ... ale tylko czasem. :)

piątek, 23 listopada 2012

Sztama

Za sprawą ciotki J. używam nosidełka dla Niani. Sprawa super fajna i jeszcze o nim pewnie napiszę.
Wczoraj Niania marudziła. Czujki na próby położenia w poziomie miała wyostrzone na maksa więc próba odłożenia do łóżeczka kończyła się rykiem. 
Stąd z Nianią w nosidełku postanowiłam się zabawić z Tiją w chowanego.
Cóż, metraż skromny, ale okazuje się, że Tija dobrze się bawi.
Chowamy się za zasłoną - Niania siedzi cicho, ale Tija od razu nas znajduje.
Jednak Niania chyba wyczuwa, że nie o to w tej zabawie chodzi.
Następny pomysł to łazienka, w której panują ciemności, zostawiam lekko uchylone drzwi. Tija biega po mieszkaniu, troszkę chyba już zrezygnowana. Z pomocą przychodzi jej Niania - zaczyna kichać i furczeć.
Następna kryjówka w pokoju Tiji również zdemaskowana przez Nianię - tym razem wypuszcza głośno dołem to co nie wyszło górą. Wabi tym samy Tiję z powrotem do jej pokoiku.

Ehhh no trzymają sztamę :)

czwartek, 22 listopada 2012

Kupa kasy ... a ja nie mam co do garnka włożyć ;)



Czekamy na dwudniowe badania w szpitalu dziecięcym. Wizyta umówiona już ponad miesiąc temu. Zbliża się ten dzień. Wielkie przygotowania: Tija idzie na wycieczkę do babci, ja latam po sklepach w poszukiwaniu ciuchów (Żadnych bodziaków), bo poplamione dresy wydają się być nie na miejscu. Zarwana noc, bo może budzik nie zadziałał i zaspaliśmy.
Martwimy się, bo Niania furczy i kicha i nie wiemy czy nas przyjmą do szpitala.
Na izbie przyjęć:
-Imię tatusia?
Ratownik z niekrywaną satysfakcją - Uwielbiam tą chwilę zastanowienia u matki.
Faktycznie trudno tak od razu odpowiedzieć. :)

Z izby przyjęć kierują nas na oddział. A na oddziale:
- Mama z dzieckiem na badanie - mówi pielęgniarka do lekarza.
-A to urządzenie działa?-pyta lekarz.
-A nie działało?
Siedzę na kanapie i przysłuchuję się tej rozmowie z niedowierzaniem. Zmęczony Tatuś w tym czasie odstawia wózek do szatni. Miałam jakieś przeczucie, że te badania nie dojdą do skutku, ale wyciszyłam swoją intuicję.
A więc urządzenie nie działa, miało już działać, ale właściwie nie wiadomo kiedy będzie działało. Dlaczego nas nie poinformowano? Właściwie nie wiedzą, inne wizyty zostały przełożone. UPS! Nie tracę cierpliwości, bo wiem, że prędzej czy później i tak się tu pojawimy. Wracamy więc do domu: bez uporządkowanego portfela, spisanej listy prezentów świątecznych, z nietkniętymi książkami od ciotki J. Tak - mamusia ułożyła sobie całą listę rzeczy do zrobienia w szpitalu. Przecież nie musi bawić się z Tiją, gotować, sprzątać czyli ma tyle wolnego czasu. :)
Furczącą Nianię badamy w naszej przychodni, odbieramy Tiję ... i cholera znowu muszę kombinować co do garnka włożyć, żeby Tija to zjadła.
W drodze powrotnej, na całe szczęści krótkiej wykładam co mi leży na sercu. Jak to nie wiedzą kiedy będzie im sprzęt działał. Przecież dali za niego kupę kasy i pewnie jest serwisowany za kupę kasy. Zmęczony Tatuś otwiera mi oczy: pewnie chodzi o tą kupę kasy, którą pod koniec roku ciężko znaleźć na naprawę sprzętu.


środa, 21 listopada 2012

Chwila nieuwagi i ...byle do lata :)

Ukochany miś, ukochana lala, pieluszka, poduszeczka ... różne ulubione przedmioty mają maluchy. Bez nich nie pójdą na spacer, nie pójdą spać... No właśnie - nie zasną!
Przeżyłam ścisk żołądka połączony z zimnym potem na plecach kiedy rozpakowując się na wyjeździe nigdzie nie widziałam ukochanego kocyka Tiji. Jego brak oznaczał przypuszczalnie powrót do domu siedemdziesiąt kilometrów. Na całe szczęście Zmęczony Tatuś nie wyciągnął go jeszcze z samochodu.
Kocyk ten Tija dostała od Dziadków. Jest cieplutki, milutki i mimo dwuletniego używania non stop jeszcze jakoś się prezentuje.
Tija uwielbia go heklować. Heklować to po śląsku robić na drutach. Przekłada jego krawędzie między palcami tak jakby odmawiała różaniec.
Chodzi z nią ten kocyk z kuchni do pokoju, z pokoju do łazienki. Oczywiście jest ciągnięty po podłodze. 

Tak więc czasami nadchodzi taki dzień - powoli dochodzą do wniosku, że gorszy niż wizyta u stomatologa- kocyk lekko sztywnieje i trzeba wyprać! Należy zrobić to możliwie jak najszybciej po porannym obudzeniu, żeby miał szansę wyschnąć na południową drzemkę. Latem bezproblemowa sprawa. Teraz kiedy kaloryfery letniawe, a słońce należy do rzadkości jest to operacja dosyć niebezpieczna.
Moment przemycania do łazienki musi być niezauważony przez Tiję. Udało się.
Jednak ... wychodząc z łazienki do płaczącej Niani nie domknęłam drzwi i Tija zobaczyła TO. Jej ukochany kocyk w pralce. Ryk!!! Na nic tłumaczenia, że będzie pachniał, nie będzie miał na sobie brudu z podłogi, jedzenia i tym podobnych. Przecież jej Myszka Miki przeżyła pranie. Zaczyna naciskać wszystkie możliwe przyciski. Nie pozwala wyprowadzić się z łazienki ... tak więc siedzimy w łazience i wpatrujemy się w wirujący kocyk, śpioszki, bodziaki, pieluszki ... i siedzimy. A ja modlę się o cud!
Stuk puk! Faktycznie ktoś puka do drzwi czy tylko pobożne życzenie? Zostawiam wyjącą Tiję i idę z nadzieją, że zastanę tam kogoś. Kogoś jest w osobie babci, która zabiera Tiję na spacer.
Ufff teraz tylko czekać na koniec prania. Niania wyczuwa, że jestem tylko dla niej i włącza syrenę. HA!!!! Mamusia przypomina sobie zbawienny jednostajny szum niektórych urządzeń. Wyciągam suszarkę do włosów ... włączam. Niania się uspokaja, a ja suszę kocyk popijając herbatę. Zdążyłam.
 
Byle do lata ...

wtorek, 20 listopada 2012

Żadnych bodziaków, sukieneczek, kaftaników!!!

Przychodzi taki smutny moment kiedy czas pogodzić się z rzeczywistością. Tych paru pociążowych kilogramów jednak nie da się tak łatwo zrzucić. To oznacza koniec złudzeń wciśnięcia się w spodnie, których kilka par leży na dnie szafy. Trzeba jednak kupić większe ciuchy, żeby pokazać się ludziom. Najlepiej wybrać taki sklep, który jest przyjazny świeżej mamie czyli z zawyżoną rozmiarówką. Wtedy jest szansa pozostać przy dotychczasowym rozmiarze i oszukiwać się, że nic nie pozostało do ukrycia. Drugą cechą sklepu przyjaznego mamie jest brak działu dziecięcego. No jak nie skusić się na oglądanie prześlicznych sweterków dla Tiji. Może jednak jej coś kupię, a ja poczekam? I tak nigdzie nie wychodzę. Krzyczę od razu na siebie za te myśli- to są moje dwie godziny zakupów. Żadnych kaftaników, bodziaków, sukieneczek słodkich jak cukiereczki.
Nie jest to łatwe zadanie, bo po wejściu do galerii zauważam, że nogi prowadzą mnie do Smyka. Nie, nie nie!! W oczy rzucają mi się ozdoby świąteczne. Czy coś przegapiłam? Dopiero co narzekałam, że końcówka ciąży latem to głupi pomysł. Wreszcie wybieram jeden sklep- cóż dwie godziny to nie zbyt dużo na skompletowanie nowej garderoby. Nigdy nie lubiłam zakupów, pewnie dlatego, że wiem co składa się na tą cenę, którą widzimy na półce, ot zboczenie zawodowe. Przymierzam, wychodzę z przymierzalni po większe rozmiary (średnio przyjazny sklep jeżeli chodzi o rozmiarówkę). Wreszcie udaje mi się wybrać parę ciuchów. Pierwszy raz od paru miesięcy. Idę do kasy. Do zamknięcia sklepu 5 minut. Podaję kartę do płacenia. „Błąd łączności”. I tak kilka razy. Okazuje się, że jest awaria internetu i pozostaje tylko płatność gotówką. Sprawdzam ile mam gotówki. Robię szybką selekcję zwybranych rzeczy- zostaje piękny sweterek dla Tiji i ...spodnie dresowe dla mnie. W końcu dom to teraz moje królestwo, w którym powinnam czuć się wygodnie. :)

poniedziałek, 19 listopada 2012

Co tam dwuwyrozwe zdanie, cztery słowa mają tą moc!

Na bilansie dwulatka pani doktor zapytała się czy dziecko układa dwuwyrazowe zdania. Jeżeli przyjąć za zdanie: "mama iść" to jak najbardziej. Ok, umiejętność zaliczona.

Od bilansu trochę czasu minęło. Dziecko się nasłuchało wymówek, że teraz nie mogę czytać jej książeczki bo karmię Nianię, że nie mogę teraz podać jej chrupki, bo Niania głodna i płacze, że nie włączę teraz bajki, bo Niania głodna.

Tija, mądra jest... proszę ją, żeby posprzątała klocki. Po jakimś czasie już nie proszę tylko mówię stanowczym głosem, zero reakcji. Klocki dalej walają się po podłodze. W końcu przy kolejnym nakazie Tija traci do mnie cierpliwość:
-Mama iść, Niania mniam mniam!!


niedziela, 18 listopada 2012

Tytułem powitania ...

Zawodowo: wypalony handlowiec.
A kto to taki wypalony handlowiec?
Moja własna definicja: to handlowiec, który właściwie przeprasza swoich klientów, że chce im coś sprzedać, rozumie ich bardzo dobrze, że nie chcą kupić, rozumie, że płatności dla innych dostawców są ważniejsze niż płatności dla jego własnej firmy. Oczywiście taki handlowiec jest przekonany, że w konkurencji to mają totalny luz - towar się sam sprzedaje, faktury same się opłacają.
A że konkurencja tak myśli o naszej firmie, to już właśnie prawo handlowania.
Wypalony handlowiec w związku z tym, że swojej frustracji nie może przelewać na klientów przelewa ją na ludzi w stosunku do których to on jest klientem, np. inkasent parkingowy (Głupio mi ).
No i oczywiście wypalony handlowiec klnie jak szewc za kierownicą najbardziej ulubionego auta przez wszystkich czyli służbowego.


Prywatnie: mama Tiji i Niani. Różnica wieku między nimi to dwa lata. Na stan obecny stwierdzam, że stanowczo za mało.
I o tym między innymi będzie ten blog - dlaczego dwa lata różnicy między dziećmi to za mało...
Przyznaję czekam na taki dzień kiedy zobaczę, że dziewczynki bawią się razem, Tija nie miażdży grzechotką Niani, nie budzą się nawzajem podczas południowej drzemki (w końcu będą kiedyś takie duże, że nie będą sobie tej drzemki ucinać a ja będę pewnie marzyć, żeby jednak na nią się skusiły).
I wtedy powiem sobie, że dwa lata różnicy to był rewelacyjny pomysł.
Póki co czekam ... 

Informacja dla potencjalnego pracodawcy: wypalenie zawodowe z czasem mija :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Prawa autorskie

Zdjęcia i teksty, o ile nie zaznaczyłam, że jest inaczej, są mojego autorstwa i podlegają prawu autorskiemu. Zanim skopiujesz - zapytaj.