wtorek, 20 listopada 2012

Żadnych bodziaków, sukieneczek, kaftaników!!!

Przychodzi taki smutny moment kiedy czas pogodzić się z rzeczywistością. Tych paru pociążowych kilogramów jednak nie da się tak łatwo zrzucić. To oznacza koniec złudzeń wciśnięcia się w spodnie, których kilka par leży na dnie szafy. Trzeba jednak kupić większe ciuchy, żeby pokazać się ludziom. Najlepiej wybrać taki sklep, który jest przyjazny świeżej mamie czyli z zawyżoną rozmiarówką. Wtedy jest szansa pozostać przy dotychczasowym rozmiarze i oszukiwać się, że nic nie pozostało do ukrycia. Drugą cechą sklepu przyjaznego mamie jest brak działu dziecięcego. No jak nie skusić się na oglądanie prześlicznych sweterków dla Tiji. Może jednak jej coś kupię, a ja poczekam? I tak nigdzie nie wychodzę. Krzyczę od razu na siebie za te myśli- to są moje dwie godziny zakupów. Żadnych kaftaników, bodziaków, sukieneczek słodkich jak cukiereczki.
Nie jest to łatwe zadanie, bo po wejściu do galerii zauważam, że nogi prowadzą mnie do Smyka. Nie, nie nie!! W oczy rzucają mi się ozdoby świąteczne. Czy coś przegapiłam? Dopiero co narzekałam, że końcówka ciąży latem to głupi pomysł. Wreszcie wybieram jeden sklep- cóż dwie godziny to nie zbyt dużo na skompletowanie nowej garderoby. Nigdy nie lubiłam zakupów, pewnie dlatego, że wiem co składa się na tą cenę, którą widzimy na półce, ot zboczenie zawodowe. Przymierzam, wychodzę z przymierzalni po większe rozmiary (średnio przyjazny sklep jeżeli chodzi o rozmiarówkę). Wreszcie udaje mi się wybrać parę ciuchów. Pierwszy raz od paru miesięcy. Idę do kasy. Do zamknięcia sklepu 5 minut. Podaję kartę do płacenia. „Błąd łączności”. I tak kilka razy. Okazuje się, że jest awaria internetu i pozostaje tylko płatność gotówką. Sprawdzam ile mam gotówki. Robię szybką selekcję zwybranych rzeczy- zostaje piękny sweterek dla Tiji i ...spodnie dresowe dla mnie. W końcu dom to teraz moje królestwo, w którym powinnam czuć się wygodnie. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Prawa autorskie

Zdjęcia i teksty, o ile nie zaznaczyłam, że jest inaczej, są mojego autorstwa i podlegają prawu autorskiemu. Zanim skopiujesz - zapytaj.