sobota, 29 grudnia 2012

Świąteczny tramwaj


Jeżeli macie w domu dziecko zbzikowane na punkcie różnych pojazdów, to może zainteresuje Was ten tramwaj. Będzie kursował jeszcze przez kilka dni. 

Muzeum Śląskie przygotowało atrakcję w postaci świątecznego tramwaju, którym można się bezpłatnie przejechać lub po prostu wsiąść do niego na stacjach o dłuższym postoju. Tramwaj kursuje po miastach Bytomia, Katowic, Chorzowa, Rudy Śląskiej, Zabrza, Dąbrowy Górniczej, Sosnowca i Będzina.
W środku tramwaju znajduje się ekspozycja zawierająca m.in. monumentalną szopkę.

Rozkład jazdy na stronie:


piątek, 28 grudnia 2012

Mamo mamo jest ptak

Tija przybiega zaaferowana:

-Mamo mamo jest ptak!!!

Na naszym balkonie siedzi kolorowa sójka. Były też sikorki.
A wszystko za sprawą kawałka deseczki z przymocowanymi za pomocą kleju połówkami orzechów włoskich. Dzieło Zmęczonego Tatusia.







piątek, 21 grudnia 2012

Jakże prawdziwe ...

 Jakbym widziała Tiję, która nie zważając na leżącego Zmęczonego Tatusia dwa razy w tygodniu po szóstej staje na baczność na łóżku, żeby przez okno ...





Na tym blogu wiele rysunków, które są po prostu świetne.

Przy okazji pozdrowienia dla miejskich służb komunalnych :)
Uważajcie wielki brat czuwa!! Nawet nie wiecie, z ilu okien patrzą na Was wasze wielbicielki. :)

Houston mamy problem

Byłam wczoraj na pierwszych szybkich zakupach od niepamiętnych czasów. W domu została furcząca Niania i Tija, która uparcie poluje na haka (samochód pomocy drogowej).
Szybkie te zakupy jednak nie były, bo szaleństwo przedświąteczne przygnało tłumy do sklepów. Albo może świadomość, że skoro dzisiaj koniec świata to dlaczego nie zaszaleć. Załadowałam dobra pierwszej potrzeby: mleko dla Tiji, wędlinka ponoć bez chemii również dla Tiji, chusteczki higieniczne. Przed kasą tknęła mnie myśl: Skoro jutro koniec świata to może kupię sobie prezent świąteczny. Przecież innych nie dostanę
Włożyłam więc do koszyka książkę Grocholi Houston mamy problem. Spędzę wieczór na czytaniu książki. Problem pojawił się przy kasie. Ponieważ w sklepie tym nie można płacić kartą a mój portfel zawierał 30 zł.
Przyglądam się zawartości koszyka. Postąpić racjonalnie czy jednak przyjąć za pewnik ten koniec świata?
Książka została w sklepie. A ja biorę mopa w rękę, jednak trzeba będzie robić świąteczne porządki... i stwierdzam, że karty płatnicze to przekleństwo.
Drugi raz w ostatnim czasie padłam ich ofiarą(Pierwsza wpadka).

czwartek, 20 grudnia 2012

Rośnie nam mały czekoladowy kombajn

Tija dostała od Mikołaja kalendarz adwentowy. Taki z czekoladkami. Składu czekolady wolę nie czytać. Mam jednak nadzieję, że jest bez chemii z opakowania.(Co można znaleźć w kalendarzach).
Jak przystało na dobrze zapowiadającą się czekoladowy kombajn ...

Tija pokazuje na półeczkę, na której leży jej kalendarz.
-Kochanie jadłaś już dzisiaj jedną czekoladkę.
Tija jest nieugięta. Tłumaczę, że mam Nianię na rękach więc nie mogę jej podać.
Tija więc szybko przystępuje do dzieła. Opróżnia kanapę ze swoich zabawek. Przynosi kocyk dla Niani, rozkłada go na kanapie i daje mi do zrozumienia, że mogę bezpiecznie Nianię odłożyć.
 
Sprytne dziecko. A że ma kilka wolnych czekoladek (w końcu kalendarz ma od 6 grudnia) czasami dostanie dwie.


środa, 19 grudnia 2012

Jaki sen taki dzień

Jeżeli sen o odtykaniu rury kanalizacyjnej miał być proroczym snem na nadchodzący dzień, to ja wolałabym się nie obudzić.

Tija z rana stoi przed monitorem i mówi, że chce baję. Ale nie byle jaką baję. Klaszcze w ręce i mówi, że właśnie taką z klaskaniem chce. Nie mam pojęcia o co jej chodzi.
Telefon do przyjaciela - może u Dziadków coś oglądała. Niestety Babcia nie jest w stanie mi pomóc. A Tija dalej stoi i klaszcze i na każdą zaproponowaną bajkę mówi NIE.
Podczas usypiania Tiji Niania budzi się z wrzaskiem i po drzemce Tiji. Później Tija postanawia nie być dłużna i za nic nie daje się wyprowadzić z sypialni, w której zasypia Niania. 
Niania chce być tylko w pionie, Tija nie chce jeść obiadu.
Tija chce klocki w tygryska. Skąd jej to przyszło do głowy? Przecież takich nie mamy.
Zmęczony Tatuś chyba coś wyczuwa i zostaje dłużej w pracy. A ja stoję i biję głową o ścianę.
Miałam ochotę zadzwonić do ciotki i złożyć reklamację. Mówiła, że będzie ciężko z dwójką, ale nie mówiła, że będzie tak cholernie ciężko!

Śledzenie przesyłek Poczta Polska

Zmęczony Tatuś nadając przesyłkę na poczcie dowiedział się, że może ją monitorować na stronie Poczty Polskiej.
Duch postępu zawitał w tej instytucji.

Na stronie Śledzenie przesyłek można sprawdzić m.in. paczki - łącznie z etapami gdzie się obecnie znajduje. Można również sprawdzić czy list polecony został doręczony.

Dobra ciekawostka w ferworze świątecznych zakupów online. Zamiast wydzwaniać do sprzedawcy czy już wysłał naszą paczkę i psioczyć na Pocztę Polską można poprosić o numer przesyłki a następnie samemu sobie sprawdzać tak jak w przypadku dostawy kurierem.

Wczoraj nadaliśmy jedną małą paczkę. Dzisiaj jest już prawie u celu.
Oby te prawie równe kilku kilometrom nie okazało się wiecznością.




wtorek, 18 grudnia 2012

Pierniczki ...

Wycinanie pierniczków z Tiją rządzi się pewnymi regułami ustalonymi przez Tiję:
- mąki do podsypania nigdy za mało,
-po co wycinać jak najwięcej pierniczków z jednej porcji rozwałkowanego ciasta, skoro można jeden na środku i ciasto znów wyrabiać na nowo,
-po co dociskać foremki, skoro wystarczy tylko lekko oznaczyć na cieście kontury foremki.

Wszelkie próby zmienienia złych nawyków - w końcu to jej pierwsze piernikowe szaleństwo pełzną na niczym. Ona wie lepiej wymachując rączkami nad stolnicą, tupiąc nóżką na krześle i mówiąc "ja sam, ja sam".

Ehhh chyba niestety wiem po kim to ma...




poniedziałek, 17 grudnia 2012

List do Świętego Mikołaja

Kochany Święty Mikołaju,

mam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno i może uda Ci się dostarczyć prezent przed świętami.

Prosiłabym bardzo o przycisk "pauza". Właśnie taki jak w komputerze naciskamy, żeby zatrzymać film, który oglądamy czy zatrzymać piosenkę, którą słuchamy. W komputerze służy do tego spacja. Jest jeszcze przycisk z dwoma pionowymi kreseczkami w radioodbiornikach. A więc chciałabym taki przycisk, żeby wyłączyć na chwilę Tiję i Nianię. Obiecuję, że nie będę w tym czasie próżnować!! Pomogę Ci kupić prezenty dla nich, dla innych dzieciaczków, upiekę Ci pierniczki, wypiorę firanki i parę jeszcze innych przyziemnych spraw.
A przede wszystkim odciążę na chwilę głowę, bo powiem Ci szczerze, że to ciągłe nasłuchiwanie czy ta przeraźliwa cisza w pokoju Tiji to może efekt testowania nowych kredek na ścianie. Przerywanie różnych czynności w najmniej odpowiednim momencie (np. ubijanie biszkoptu dla dziadka), bo akurat Niania włącza syrenę a Tija śpi. Ciągła obawa o ich bezpieczeństwo szeroko rozumiane powoduje, że po prostu nie potrafię sobie przypomnieć jak to było kiedy w niedzielne popołudnie po obiedzie można było się zdrzemnąć i myśleć o niczym.
Mogę liczyć na Ciebie? :)

PS do Zmęczonego Tatusia - gdybyś to czytał nie demontuj spacji ze starej klawiatury ani nie demoluj tej starej wieży co jest w piwnicy.

wtorek, 11 grudnia 2012

Zła mama sankowa ...

Śnieg za oknem zaprasza - Chodź Tija na sanki. Mama Cię powozi.
Tija korzysta z zaproszenia pierwszy raz w tym roku. Mama ma plan, że po drodze zrobi zakupy. Jeżeli Tija nie będzie chciała na sankach jechać, to wylądują tam torby z zakupami. Ruszamy zostawiając za sobą rdzawy ślad na śniegu. Wszystko idzie gładko do momentu kiedy spotykam dwie babcie idące z naprzeciwka i słyszę urywek ich rozmowy:

- Jak to dobrze, że posypali chodniki.
-No, a mówią, że miasto pieniędzy nie ma.
-W zeszłym roku jak się przewróciłam ...

Wymijam babcie i na własnej skórze czy racze na mięśniach rąk czuję rozrzutność miasta. Po co ten piasek na chodnikach się pytam, po co?

Przed oczami miałam obraz Marka Kamińskiego, który przed wyjazdami na bieguny trenuje ciągnięcie opon po plaży. 
Na biegun się nie wybieram, tylko na zakupy ... pozostała mi droga na około gdzie chodniki są białe w brązowe plamy psich kup.
 


poniedziałek, 10 grudnia 2012

Instynkt macierzyński ...

Nie chodzi o mój ... tylko Duszka.
Duszek to świętej pamięci pseudo dobermanka. Podchodziła cichutko do człowieka i  niespodziewanie stawała obok biedaka strasząc go niemiłosiernie swoim przybyciem.
Stąd Duszek. Duszek jak przystało na dobermana miała być groźna. A było to bardzo poczciwe psisko. Nie tolerowała jedynie fartuchów przy kołach samochodu. Szczególnie samochodu listonoszki. Rzucała się często na fartuchy maluszka należącego do listonoszki. Trochę kasy na grzywny poszło.
Duszka była z odzysku. Miała wcześniej innego właściciela. Pilnowała jego firmy. Firma została zlikwidowana i Duszek poszła na sprzedaż, ciekawe czy jako majątek trwały czy ruchomy? Miała problemy z hormonami dlatego swoich szczeniąt nie miała.
W jej otoczeniu pojawiła się młoda kotka, która urodziła swoje pierwsze kocięta. Ta kotka jakaś taka nieporadna była. Kiedyś przenosiła kocięta z sobie tylko znanej kryjówki do innej równie zakamuflowanej. I Duszka przejęła jedno z nich, złapała w pysk i zniknęła. Zniknęła na dwie godziny, bo tyle czasu zajęło mi odszukanie jej. Przerażona wizją widoku zakrwawionych zębów zdziwiłam się widząc, że Duszka czule liże małego kotka i przytula do siebie.
Musiałam jej zabrać kotka, bo pewnie był głodny. Dla Duszki to był cios. Cała aż się trzęsła i chciała się dostać do pomieszczenia, w którym kotka karmiła maleństwa. Skomlała jak tylko usłyszała odgłosy maleństwa. Obudził się w niej instynkt macierzyński...



piątek, 7 grudnia 2012

Zwichrowane skojarzenie

Dochodzi północ, dzieci śpią. Zmęczony Tatuś tłumaczy jeszcze bardziej zmęczonej mamusi podstawy fotografii. Mówi coś o przestrzeni barw RGB, która składa się z trzech podstawowych barw za pomocą, których można wyczarować wszystkie inne barwy.

Patrzę zmęczonymi oczami na Zmęczonego Tatusia starając się zrozumieć o co mu chodzi. Po całym dniu wysłuchiwania "ja nie cia" lub "ja cia". Obracaniu się w słownictwie obejmującym świat wymyślonych, animowanych postaci, w którym autka mają ała, do głowy przychodzi mi czytana n razy rymowanka:

Pan Sobieski miał trzy pieski: czerwony, zielony, niebieski. Raz dwa trzy po te pieski idziesz ty.

Tak tak Ciotki i Wujki te podstawowe barwy RGB to czerwona, zielona, niebieska... a skojarzenia to już chyba efekt totalnego zwichrowania mózgu.

czwartek, 6 grudnia 2012

Nowy traktor i Bob Budowniczy

Tija staje z nowym traktorkiem przez telewizorem i z odległości dziesięciu centymetrów pokazuje go Bobowi Budowniczemu.

Obserwuję to i zadaję sobie pytanie dlaczego?

Możliwe odpowiedzi:

a) mamo jestem taka samotna i tak mało przebywam z innymi dziećmi, że muszę się chwalić wymyślonym postaciom,

b) chce zrobić na złość Bobowi - patrz jaką mam maszynę, nie to co twój rzęch,

c) co mam pokazywać Niani skoro ona jeszcze nie czai bazy.


środa, 5 grudnia 2012

Syrop glukozowo fruktozowy prześladuje mnie!

Jakiś czas temu przeczytałam w kolorowej gazecie artykuł Beaty Pawlikowskiej. Spodziewałam się czegoś o podróżach a tu okazało się, że temat jest związany z odżywianiem. Tyczył się syropu glukozowo-fruktozowego. Ładnie brzmi, prawda? Jak dla mnie to dodatkowo bardzo zdrowo. Przecież glukoza i fruktoza to cukry występujące w owocach i miodzie.
Syrop glukozowo-fruktozowy produkowany jest z kukurydzy. Jest powszechnie stosowany w produkcji spożywczej zamiast cukru ponieważ nie wymaga wcześniejszego rozpuszczania. Przypuszczalnie jest również tańszy.
Jednak spożywanie go w większej ilości według dotychczasowych badań przyczynia się do otyłości. Dzieje się to za sprawą dużej ilości fruktozy, która powoduje odkładanie tkanki tłuszczowej wokół narządów wewnętrznych.
Jak to się ma do fruktozy zawartej w owocach? Sprawdziłam na wikipedii na przykładzie jabłka, najsmaczniejszego owocu pod słońcem.
Jak wiele innych owoców, spożywane na surowo jabłka mają niską wartość na indeksie glikemicznym (fruktoza i inne cukry uwalniają się powoli z błonnika, przez co zawartość cukru we krwi konsumenta rośnie wolno, bez nagłych odchyleń) zatem są zdatne do spożywania przez osoby chorujące na cukrzycę lub hipoglikemię. Nie dotyczy to soku jabłkowego po oddzieleniu błonnika, gdzie wartość na indeksie glikemicznym ulega sporemu podwyższeniu.
Powyższy cytat wiele  tłumaczy. Jeżeli nie chorujemy, to indeks glikemiczny jest dla nas mało ważny. Jeżeli jednak mamy problemy z wagą, to jego wysoki poziom może przyczyniać się do otyłości.
Od momentu przeczytania tego artykułu ten syrop prześladuje mnie. Zmęczony Tatuś przyniósł do domu napój aloesowy. Cóż tam znalazłam? Syrop glukozowo-fruktozowy plus cukier.
Ale teraz najgorsze. Czasami z lenistwa kupowałam Tiji po drodze do piaskownicy napój w kartoniku ze słomką. Tija bawi się w piaskownicy a ja czytam skład tego cuda. Tak syrop glukozowo-fruktozowy. Nie pamiętam czy cukier też tam był czy nie.
Idąc dalej czytam etykietkę popularnych serków dla dzieci. Jest i syrop glukozowo-fruktozowy i cukier. Czasami myślę, że substancja słodząca została rozbita na dwa składniki dlatego, że gdyby miałby być to na przykład sam cukier to musiałby być na liście składników przed twarożkiem (zgodnie z zasadą, że składniki danego produktu muszą być wymieniane na opakowaniu od tego, którego jest najwięcej).
Niżej jeszcze wypowiedź prof. dr hab. Grażyny Cichosz pochodząca ze strony  

Większość produktów spożywczych przeznaczonych dla najmłodszych - reklamowanych w mediach jako prozdrowotne - słodzona jest syropem tzw. glukozowym. Tak naprawdę, wyroby te stanowią zagrożenie otyłością i cukrzycą, a ich prozdrowotne działanie jest - co najmniej - wątpliwe. Spożycie wyrobów słodzonych syropem tzw. glukozowym należy ograniczać a najlepiej eliminować je z diety. Niewielkie ilości syropu fruktozowo-glukozowego pochodzącego z wsadów owocowych mogą być obecne w jogurtach słodzonych cukrem, informacje zawsze podawane są na etykiecie.
Produkty słodzone syropem fruktozowo-glukozowym spożywane sporadycznie nie stanowią zagrożenia dla zdrowia. Jednakże regularna ich konsumpcja prowadzi do zwiększenia apetytu, insulinooporności i cukrzycy typu 2. Jedna porcja produktu słodzonego syropem zaspokaja całodobowe zapotrzebowanie na cukry. A przecież w diecie obecne są także inne węglowodany: z pieczywa, ziemniaków, kasz, ryżu, owoców, warzyw, ale także z żywności tzw. wygodnej. Jeżeli, ponad zapotrzebowanie kaloryczne organizmu, zjadać będziemy codziennie tylko jedną porcję produktu słodzonego syropem osiągniemy w ciągu roku kilka kilogramów nadwagi przy 2- krotnie zwiększonym prawdopodobieństwie cukrzycy. Konsumpcja kilku porcji takich wyrobów (napoje, soki, serki, jogurty, lody, desery) nie jest żadnym problemem, zwłaszcza że są one bardzo smaczne. Prawdopodobieństwo otyłości i cukrzycy wzrasta wówczas kilkukrotnie
.


W takim serku pewnie jest niewiele takiego syropu, ale jeżeli jemy go codziennie? ...bo ponoć zdrowy.... Do tego nawet jeżeli sami nie kupujemy, to możemy być zmuszeni sytuacją do wypicia napoju z czarnej listy. Do tego batoniki dla dzieci, oczywiście z syropem, w ramach deseru.
Tak więc sumarycznie może się nazbierać niezła ilość.
A w przypadku serków jest alternatywa. Nie mówię już nawet o robieniu samemu - kupić sobie serek homogenizowany naturalny i dosłodzić go ulubioną substancją słodzącą w ilości, która nie powoduje niepokoju naszego sumienia. Do tego dodać owoce. Powiem szczerze – zdecydowanie nie przypomina to smaku gotowych serków. Jednak jeżeli się jeszcze dziecka nie nauczyło jedzenia przesłodzonych gotowców można spróbować. (Biedna Niania, Tija już niestety zna słodycz).
Ale są też zwykłe serki, które po prostu nie są dedykowane dzieciom. Które są produkowane przez nasze spółdzielnie mleczarskie i których termin przydatności jest zdecydowanie krótszy. No i których skład mieści się w jednej linijce. I których cena nie składa się głównie z kosztów marketingowych, które nam mają zamącić w głowie.
Piszę tyle o tych serkach ponieważ z dzieciństwa wyniosłam zwyczaj jedzenia serka waniliowego (poprawnie powinno być wanilinowego) z dodatkiem kakao. Dla mnie pyszne – do tej pory się tym zajadam. Zmęczony Tatuś nie może na to patrzeć.

 

Znacie to paskudztwo?

Zbrodniarza, który puścił to pierwszy raz Tiji mogłabym zacząć katować moim własnym śpiewem. Misiu może i uroczy, ale nawet mój skrzywiony słuch nasuwa mi myśl, że po słuchaniu tego skrzypaczką czy piosenkarką to Tija nie zostanie. :)
No ładnie wychodzą niezrealizowane pragnienia mamusi, które z miłą chęcią scedowałaby na córeczkę. ;)

Uwaga! Nie puszczajcie tego przy dzieciach, bo się od tego już nie uwolnicie.
Wujek Gdzie Jest Bobas po pierwszym odsłuchaniu zdziwił się, że to nie jest po chińsku.



poniedziałek, 3 grudnia 2012

Gdzie jest Niania

Są takie chwile kiedy zastanawiam się czy dwuletnia różnica w wieku dzieci to dobry pomysł. Szczególnie wtedy gdy jedna budzi drugą, nie rozumie (oczywiście tyczy się to tej starszej), że mama nie może jej teraz wziąć na ręce, bo karmi młodszą lub że w wózku nie zmieszczą się dwie małe istoty, przykładów można by mnożyć.
Ale są też takie chwile jak ta:
Tija biega w samych skarpetkach po mieszkaniu z dwoma grzechotkami. Podchodzi do łóżeczka, żeby wręczyć je Niani.
-Niani nie ma - stwierdza.
Widzę, że odczuwa lekki niepokój i rozpoczyna poszukiwania po mieszkaniu małej Niani. Zagląda do kuchni- bujaczek pusty, pod stół w dużym pokoju (normalnie jej tam nie trzymam), do łazienki, za zasłony (może bawi się w chowanego?). Nigdzie jej nie ma. Ostatecznie wyrokuje, że pewnie jest z tatą w pracy.
Biorę ją na ręce i podchodzimy do łóżeczka. Niania śpi zasłonięta przez kocyk. Na jej widok Tija się rozpromienia i nie rezygnuje z wręczenia grzechotek. Na całe szczęście łapię je i Niania dalej śpi spokojnie.
A Tija zaczyna psikać i oponuje:
-Ja nie buta". ehhh

niedziela, 2 grudnia 2012

Czekoladowa piosenka nr 2.

Tym razem w roli czekoladowej piosenki piękny utwór muzyczny ze ścieżki dźwiękowej do filmu "Czekolada".

Tytuł: Minor Swing




Ehhh żeby tak można było zjeść tylko jedną kosteczkę czekolady ...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Prawa autorskie

Zdjęcia i teksty, o ile nie zaznaczyłam, że jest inaczej, są mojego autorstwa i podlegają prawu autorskiemu. Zanim skopiujesz - zapytaj.