Byłam wczoraj na pierwszych szybkich zakupach od niepamiętnych czasów. W domu została furcząca Niania i Tija, która uparcie poluje na haka (samochód pomocy drogowej).
Szybkie te zakupy jednak nie były, bo szaleństwo przedświąteczne przygnało tłumy do sklepów. Albo może świadomość, że skoro dzisiaj koniec świata to dlaczego nie zaszaleć. Załadowałam dobra pierwszej potrzeby: mleko dla Tiji, wędlinka ponoć bez chemii również dla Tiji, chusteczki higieniczne. Przed kasą tknęła mnie myśl: Skoro jutro koniec świata to może kupię sobie prezent świąteczny. Przecież innych nie dostanę.
Włożyłam więc do koszyka książkę Grocholi Houston mamy problem. Spędzę wieczór na czytaniu książki. Problem pojawił się przy kasie. Ponieważ w sklepie tym nie można płacić kartą a mój portfel zawierał 30 zł.
Przyglądam się zawartości koszyka. Postąpić racjonalnie czy jednak przyjąć za pewnik ten koniec świata?
Książka została w sklepie. A ja biorę mopa w rękę, jednak trzeba będzie robić świąteczne porządki... i stwierdzam, że karty płatnicze to przekleństwo.
Drugi raz w ostatnim czasie padłam ich ofiarą(Pierwsza wpadka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz