czwartek, 31 stycznia 2013

Połowa sukcesu

Tija nauczyła się już pewnych reguł rządzących w życiu: mamy coś do ukrycia dajemy ręce do tyłu. Nie widzimy wtedy na przykład zaciśniętych pięści gdy ktoś mówi "nie mam nic przeciwko tobie". Tak to już działa ta niewerbalna mowa, której nie jedną książkę poświęcono, a którą my ponoć nieświadomie używamy.

Tija na całe szczęście używa chowania rączek, żeby ukryć grabież niedozwolonego przedmiotu. Dzisiaj zakosiła kartkę i długopis. (Długopis zmyć ze ściany to trudna sprawa). Ukryła rączki z łupem za plecy i idzie zadowolona, że przechytrzyła mamusię.
 
Zapomniała tylko, że szła zwrócona plecami w moją stronę.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Jest dzień!

Godzina 06:45

Tija podbiega do łóżeczka Niani.
Niania dość hopsi! JEST DZIEŃ!! - wykrzykuje pełna porannego entuzjazmu potrząsając swoją malutką rączką główkę Niani.

Za późno zareagowałam. Ryk ... łacina ciśnie się na język, nici ze spokojnego śniadania.
Ehh a Zmęczonego Tatusia to oszczędza ...( Córeczka tatusia ).


wtorek, 22 stycznia 2013

Syrop klonowy będzie jeszcze droższy?*

Syrop klonowy, który przez pomyłkę trafia do Niedźwiadka z Panamy jest tematem bajki Janoscha ("Przesyłka z Kanady"). Niedźwiadek w towarzystwie sepleniącej foczki, Tygryska i Szypra  ruszają oddać go właściwemu adresatowi.
Oglądam tą bajkę kolejny raz i postanawiam zakupić syrop klonowy. Rarytas, patrząc na cenę jednej butelki.

Myślę sobie napiszę coś więcej o nim, o jego właściwościach. Przeszukuję internet i co znajduję?
Informację o spektakularnej kradzieży z magazynu syropu klonowego. W proceder ten musiało być zaangażowane około sto ciągników. Wyobrażacie to sobie? Sto olbrzymich TIR-ów wywozi towar z magazynu?

To jedna z największych kradzieży w dziejach rolnictwa. Ze „strategicznego magazynu", choć marnie pilnowanego, wynajętego przez kanadyjskich producentów syropu klonowego znikło 60 proc. składowanego tam narodowego specjału. 

I teraz uwaga!
Złodzieje syropu przyćmili więc kradzież ponad 800 sztuk bydła w australijskim stanie Queensland wiosną ubiegłego roku i ziemniaków w kanadyjskiej Kolumbii Brytyjskiej w sierpniu 2012 roku.

Przy okazji kolejnych doniesień o kradzieży trakcji kolejowych czy stali z placu budowy autostrady myślałam, że takie rzeczy to mogą się tylko u nas zdarzyć!

Rozbawiło mnie to, co tam kaloryczność syropu klonowego czy jego właściwości. 
A tak poważniej to kaloryczność jest zbliżona. (Patrząc na etykietki posiadanego miodu i syropu). Stąd nie wiem skąd w sklepach informacje, że jest mniej kaloryczny niż miód.

Biorąc pod uwagę, że cena syropu klonowego jest wysoka, jest raczej drogą alternatywą dla cukru. Dlatego decydując się na zakup warto przeczytać jego skład. Otóż, znalazłam przypadki, które w składzie miały syrop klonowy plus cukier. A po co przepłacać za cukier (Przepłacanie za sól). Nieciekawy zamiennik. No i oczywiście "syropy jak klonowe", które nic nie mają wspólnego z czystym syropem.
 

*Przepraszam za tytuł w stylu gazeta.pl, ale bardzo mnie korciło.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

032 2580232

Dzwonię, dzwonię do przychodni. Wreszcie się udaje.
-Dzień dobry czy dodzwoniłam się do przychodni GERMEN?
-Tak.
-Chciałabym zarejestrować dziecko na USG bioderek.
- 2580232.
-Czyli dzwonić pod numer, który znam już na pamięć, bo od dwóch dni usiłuję się dodzwonić i nikt nie odbiera - mówię to już do siebie, bo pani z ostatnią wypowiedzianą dwójką odłożyła słuchawkę.
-Do widzenia pani - dodaję jeszcze do samej siebie.

Odosobniony przypadek?

Aż się prosi o stworzenie rankingu instytucji przyjaznych matkom. Podstawowe kryterium przyjęcia do rankingu: odbieranie telefonu oraz odpisywanie na emaile.
 

środa, 16 stycznia 2013

Matka sankowo-wózkowa

Jakiś czas temu jako narzekałam jako matka sankowa (Tutaj się żalę), że chodniki posypane ... a wczoraj? I tak źle i tak niedobrze.

Sąsiadka z piętra niespodziewanie dla wszystkich przeprowadza atak wiertareczkami udarowymi - wymienia drzwi wejściowe razem z framugą.
Tija nie słyszy bajki, ja gwiżdżącego czajnika (gdybyśmy mieli gwizdek), Niania ma tymczasowo nową wersję łóżeczka - wibrujące. Ewidentnie jej się to nie podoba i ryczy czego ja w sąsiednim pokoju nie słyszę.
Szybka decyzja - ewakuacja.
Niania do wózka, Tija na sanki.
No i co teraz? Jedną ręką pcham wózek, drugą ciągnę sanki.
Ciepło już po 100 metrach. Zachowuję pogodę ducha - bo właśnie zaoszczędzam jakieś kilkanaście złotych, które musiałabym wydać na aerobik. Fakt, nie ćwiczę wszystkich partii mięśni, ale co tam, po co mi całe obolałe ciało, ręce wystarczą.

Co mi zostało z tego spaceru? Zakwasy ... i kilkanaście złotych w kieszeni.
Będzie na puzzle dla Tiji. Dziękuję kochana sąsiadko.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Myszka Miki znów podpada

Znacie Myszkę Miki? Głupie pytanie, kto jej nie zna. W czasach młodości szczytem marzeń było mieć jej uszy na baliku.
Teraz katuje tym swoim piskliwym głosikiem: "hej dzieciaki to ja Myszka Miki, hej chcecie zwiedzić mój klubik ...".
Tija to lubi.
A ja od dwóch dni szukam klamerek do bielizny. Przepadły. A że jest to jedna z ulubionych zabawek Tiji oskarżenie pada na nią. Niestety nie wskazuje miejsca porzucenia.
Szukam więc na własną rękę. Mała przestrzeń, a jednak ... nie ma. 
Wpada babcia z wizytą i podsuwa kolejne pomysły poza zagraconymi szufladami Tiji.
-Za kanapą sprawdzałaś?
Tija daje do zrozumienia, że faktycznie tam mogą być. Odsuwam kanapę. Nie ma.
-Za łóżkiem w sypialni?
Znów odsuwam. Kręgosłup jeszcze to znosi. Niestety nie ma.
Babcia poszła, kładę Tiję spać. Sięgam po dodatkowy kocyk i przypadkowo spada na ziemię jej pluszowa Myszka Miki, która na plecach ma kieszeń. A w niej wszystkie moje klamerki.


piątek, 11 stycznia 2013

Czy oni nas rozumieją?

-Kupiłeś pojemnik na mocz?- krzyczę z łazienki do Zmęczonego Tatusia zastanawiając się jak zbiorę do niego siuśki od Tiji.
-Tak. Ale kobieta była w aptece, matka wózkowa.
-Co barykadowała wejście wózkiem?
-Nie, stała przy ladzie, i ciągle a może to pani mi pokaże, a to tam na dole co to, aha,a tam na tej trzeciej półce to niebieskie, a może jeszcze ma pani ...
Przyszła druga aptekarka i obsłużyła mnie i jeszcze jednego faceta a ta dalej a co tam na górze.
-No i?
- Jak można tyle gadać?!
-A nie pomyślałeś, że wreszcie ma z kim normalnie pogadać poza o jest kupka, ojej nie odbiło ci się jeszcze ... (Chociaż pewnie i tak filtruje asortyment pod kątem swojego dziecka-myślę sobie). Wreszcie ktoś jej odpowiada po ludzku a nie automatyczną odpowiedzią "dziękujemy za zakupy w cośgdzieśtam.pl."

Pojemniczek wstawiam do nocnika mając nadzieję, że dobrze obmyśliłam jego położenie i że Tija będzie chciała współpracować.

czwartek, 10 stycznia 2013

Poszukiwany mini laktator

Dziewczynki od maleńkości przygotowywane są do tego, co je czeka później:
mini kuchenki, mini pralki, odkurzacze, zestawy do zabawy w lekarza, mini wałeczki do wałkowania ciasta,  mini zestawy do make up.

Wreszcie mini wózeczek dla lalek, które można przewinąć, ukołysać do snu, nakarmić. 
W związku z tym ostatnim mam pytanie - czy któraś z ciotek widziała może mini laktator?
Tija wyrywa mi mój. :)



wtorek, 8 stycznia 2013

Córeczka tatusia ...

6:30 rano

Tija rozkazująco do Zmęczonego Tatusia:

Tato śpij jest noc!!!



Szkoda, że w tej kwestii różnią się z Nianią. Dla niej to już dzień od kilkudziesięciu minut.

No i co ze mną?

Córeczka tatusia ...

niedziela, 6 stycznia 2013

Ciasto jaglano-marchewkowe

-Ugotowałaś już kaszę jaglaną Tiji? - dzwoni do mnie ciotka.
-Nie, zbieram się w sobie, ale mam już kupioną.

Minęło już sporo czasu od tych nakazujących telefonów.
Teraz ja dzwonię do tej ciotki i się pytam czy jadła kaszę jaglaną.

Kasza jaglana polecana jest szczególnie w okresie jesienno-zimowym ze względu na właściwości odśluzowujące organizm (regularnie jedzona). Pomaga przy katarze.

Niżej przepis, który sobie sama wymyśliłam, spisałam na świstku papieru a później gdzieś zapodziałam... ale w końcu znalazłam.




Ciasto jaglano-marchewkowe


4 jajka
125g cukru trzcinowego
150 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
125ml oleju rzepakowego
280 g (ok. 2 szklanki) kaszy jaglanej ugotowanej na sypko*
2 szklanki marchewki startej na drobnych oczkach
80g drobno posiekanych orzechów włoskich
1 szklanka kefiru
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej.

*kaszę jaglaną gotuję hurtowo więc nie wiem ile to jest kaszy przed ugotowaniem.
Szklanka = 250 ml.

Jajka ubić z cukrem, dodać olej, potem mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, cynamonem i gałką muszkatołową. Dodać marchewkę wymieszaną z kaszą i orzechami. Na koniec dodać kefir.

Blaszkę (u mnie 24cmx33cm) wysmarować tłuszczem i posypać mąką lub wyłożyć papierem. Piekłam 50 minut w temperaturze 180ºC z termoobiegiem.

Ciasto jest mokre i nie kruszy się.

UWAGA! Produkt testowany na dzieciach. Grupa badawcza- sztuk 2.
Test pozytywny.
Dodam, że Zmęczony Tatuś również się nim zajadał.


piątek, 4 stycznia 2013

Aż tyle za sól?

Dawno dawno temu cieszyłyśmy się z ciocią E., że o to na naszym rynku pojawiła się przyprawa z typu vegeta bez dodatku chemii czyli glutaminianu sodu itp. Fajnie, zielone opakowanie kojarzy się z naturą, wreszcie mogę dodawać do zupy samo zdrowie.

Widać nudzi mi się ogromnie ostatnio  ponieważ przyjrzałam się dokładnie składowi tej naturalnej przyprawy:
sól, suszone warzywa (30%), cukier, ekstrakt drożdżowy, przyprawy.
Warzywa i przyprawy są wymienione na opakowaniu.

Mnie zastanowiła jedna rzecz. 

Zgodnie z zasadą, że lista składników umieszczana jest na opakowaniu według ilości użycia poszczególnego składnika, soli tam musi być nie mniej niż 95g. (Optymistycznie przyjęłam, że przyprawy stanowią około 10g.)

Czyli:
sól -95 g
warzywa -45 g
przyprawy -10 g
razem - 150 g.

Idąc dalej tym tokiem myślenia.
Te 10 g cukru, pieprzu i kurkumy wyceniłam sobie na oko na jakieś 0,50 zł. 
Warzywa na 2,30 zł, bo po tyle kupiłam mieszankę samych suszonych warzyw(50g).

Za to opakowanie zawierające 150 g trzeba zapłacić około 5 zł. 
Pozostała część ceny to sól.
95 g soli za 2,20zł to daje około 23 zł za kilogram soli.
 

Gdzie tu sens? Jeżeli chcemy dodać więcej suszonych warzyw automatycznie dodajemy więcej soli.
Płacić tyle za sól tylko dlatego, że już ktoś to za nas wymieszał?

Dla mnie rozbój w biały dzień. :)

 
 
 

czwartek, 3 stycznia 2013

Hawajski bałwanek ... czekając na śnieg

Tijuś obejrzymy jakąś bajkę to pokażę Ci jak wygląda prawdziwy bałwan ze śniegu. Póki co zrobimy wersję tropikalną ...




Polowanie na haka czyli jak polegliśmy na całej linii

Tija pierwszy raz w życiu na coś zachorowała. Zrobiła Zmęczonemu Tatusiowi scenę w sklepie - ona chce tego haka. (hak=samochód pomocy drogowej, Tija to fanka Złomka).
Zmęczony Tatuś tłumaczy, że będą święta, że będzie choinka, że Święty Mikołaj, że Wigilia, że nie ma pieniędzy.

Co Tija z tego zrozumiała?

Jeszcze w sklepie:
-Nie mam pieniędzy- to Zmęczony Tatuś.
Tija komentuje to wyraźnie mówiąc, że jednak ma, bo przecież płaci za inne zakupy.

Będzie choinka:

Zmęczony Tatuś przynosi małą choinkę do domu. Tija ją wreszcie zauważa i krzyczy: jest Wigilia jest hak!!

Tija dalej nie daje za wygraną - przychodzi do mnie ze swoją skarbonką.
-Kochanie masz w niej za mało pieniążków.
Tija sięga więc po mój portfel i przeczuca monety do swojej skarbonki:
-Teraz mam już dużo - mówi jej mina.

Opowiadam Tiji, że Dziadek spaliłby przez przypadek pieniądze i mówię, że nie miałby wtedy pieniążków na jedzonko.
Tija smutnym głosem dodaje:
-I haka ...

Hak od sceny w sklepie przez tydzień jeździł w bagażniku. (Tija zdemaskowało przed świętami kilka prezentów dziadkom więc nie ryzykowaliśmy).
Teraz usiłuje wziąć na haka rękaw bodziaka Niani i pociągnąć ją za sobą.
Niania stawia opór.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Prawa autorskie

Zdjęcia i teksty, o ile nie zaznaczyłam, że jest inaczej, są mojego autorstwa i podlegają prawu autorskiemu. Zanim skopiujesz - zapytaj.