Są takie chwile kiedy zastanawiam się czy dwuletnia różnica w wieku dzieci to dobry pomysł. Szczególnie wtedy gdy jedna budzi drugą, nie rozumie (oczywiście tyczy się to tej starszej), że mama nie może jej teraz wziąć na ręce, bo karmi młodszą lub że w wózku nie zmieszczą się dwie małe istoty, przykładów można by mnożyć.
Ale są też takie chwile jak ta:
Tija biega w samych skarpetkach po mieszkaniu z dwoma grzechotkami. Podchodzi do łóżeczka, żeby wręczyć je Niani.
-Niani nie ma - stwierdza.
Widzę, że odczuwa lekki niepokój i rozpoczyna poszukiwania po mieszkaniu małej Niani. Zagląda do kuchni- bujaczek pusty, pod stół w dużym pokoju (normalnie jej tam nie trzymam), do łazienki, za zasłony (może bawi się w chowanego?). Nigdzie jej nie ma. Ostatecznie wyrokuje, że pewnie jest z tatą w pracy.
Biorę ją na ręce i podchodzimy do łóżeczka. Niania śpi zasłonięta przez kocyk. Na jej widok Tija się rozpromienia i nie rezygnuje z wręczenia grzechotek. Na całe szczęście łapię je i Niania dalej śpi spokojnie.
A Tija zaczyna psikać i oponuje:
-Ja nie buta". ehhh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz