Spędziłam wczoraj sporo czasu przeklinając głęboki bieżnik w
podeszwie butów Tiji. Miał on zapewnić jej super przyczepność na
śniegu. Tyle, że śnieg to może one widziały raz. Natomiast do
czyszczenia psich kup były beznadziejne.
Tak więc przez nieodpowiedzialnych właścicieli psów, którzy
nie sprzątają po swoich psach dostało się i producentowi bucików-
po cholerę tak głęboki bieżnik, skoro potem tak trudno psią kupę
usunąć. A tegoroczna zima i niezmienne nawyki właścicieli psów
pokazują, że buty raczej powinny być bez bieżnika i dostosowane
do chodnikowych, trawnikowych min- bo na te można liczyć przez cały
rok.
I co oprócz smrodu czułam? Bezsilność. Bo ja mogę nosić
woreczki w torbie i podawać właścicielowi psa, który "zapomniał"
zabrać z domu.
Ale lubię spokojne spacery ...
Tija jednak postanowiła jednak umilić mi pracę. I kiedy
uporałam się z butem, do szorowania poszedł Złomek, którego
wysmarowała pomadką ochronną do ust.